29 gru 2011

2 wigilia Trojaczków...............

Dokładnie rok wstecz po Świętach Bożego Narodzenia obiecałam sobie i byłam w głębokiej nadziei że następne ( czytaj tegoroczne ) święta będą dopieszczone w każdym calu.
Jawiła mi się wizja radośnie biegających bąbli , zajętych zabawą i sobą, pozwalających na pełne przygotowania kulinarne i wizualne .Tymczasem rzeczywistość nieco odbiegała od założeń .I zamiast lepiej było gorzej.....Owszem dzieciaki biegały po domu, niestety znudzone i rozgrymaszone. Całymi dniami wymagające pełnej uwagi mamy i babci , czyli głównych rąk przygotowawczych . Nawet wieczory i noce które dotąd mijały w ciszy i spokoju zamieniły się burzę spowodowaną lawiną kataru. I jak tu po nieprzespanej nocy , trzymając Zosię na kolanach ( bo tylko tak mogła oddychać ) mieć głowę i siły do przygotowywań ?
Tydzień przed Świętami wszystko szło zgodnie z planem, jedzenie przygotowane i dom wysprzątany na błysk. Niestety ostatnie 2 dni przed Wigiliją poległyśmy.Po raz pierwszy od lat na drzwiach zabrakło świątecznego wianka a na stole stroika.
Pomimo trudu staraliśmy się zachować fason.


i choć początkowe miny były nietęgie, udało się kilka ujęć z tatą ( z mamą nie ma bo ktoś przecież musiał zamrażać chwile )




Jak się szybko zorientowaliśmy dzieci potwornie nudziły się przy stole

Więc zaraz po opłatku z jego resztkami na kamizelce ruszyły po choinkę


a żądza prezentów była tak wielka że umiejętność czytania okazała się zbędna aby trafić na własny



Dzieciaki były w swoim żywiole, roztargnione zmieniały zabawki z prędkością światła

a było ich naprawdę sporo

I choć znów niewiele zjadłam a zaraz po kolacji spędziłam połowę nocy na podłodze przy łóżeczkach to była to piękna wigilia, taka o jakiej zawsze marzyłam.
Wypełnione radosnymi uśmiechami, gwarem i śladami ulepionych łapek na mojej sukience .


8 gru 2011

6 grudnia......................

Dokładnie 2 lata minęły właśnie 6 grudnia kiedy dowiedziałam się że jestem w ciąży.
2 najszybsze lata w moim życiu.
Nawet nie wiem kiedy spadły te wszystkie kartki z kalendarza.
Niedawno ze łzami w oczach patrzyłam na 2 kreski na teście
a dziś te 2 kreski w 3 osobach biegają po domu.
Niebywałe.
No właśnie , i moje najśmielsze oczekiwania nie przewidziały również,
Do czego zdolne są 17-to miesięczne dzieci.
Otóż do wszystkiego!!!!!
Ale o tym innym razem.
Dziś moje serce pęka z dumy przepełnione tymi maleńkimi dowodami miłości.

FRANEK


ZOSIA


WIKTOR

i skoro w temacie miłości jesteśmy to bardzo proszę....
spójrzcie jak dzieci się kochają...


Istna sielanka, prawda?
No i niech tak zostanie.

14 wrz 2011

Trojaczki poznają świat.....

Wzrok...Węch.....Słuch.....Smak
4 zmysły jakimi zostaliśmy obdarzeni z nasiloną intensywnością wykorzystywane przez nasze trojaczki .
My dorośli posługujemy się nimi często bezwarunkowo .
A dzieciaki celebrują ten dar wywołując w naszych sercach niesamowitą radość.

Pierwsze spotkanie Wiktorka z trawą....

Franek i poznawanie struktury piasku....

Po kilku dniach pełna akceptacja materiału w naszej przenośnej piaskownicy którą zabieramy wszędzie , wiaderko z piaskiem + folia budowlana i kilka łopatek.

Zosia i gitara....
Z żywą muzyką dzieciaki obcują od urodzenia ale samodzielny dotyk strun i wydobywany z nich dźwięk to już całkiem inna sprawa......

Franek i kominek...
Jak nie w lesie to w kominie, drewno jak drewno......

Wiktorek i szczotka......
Z kupowaniem zabawek jesteśmy raczej ostrożni bo jak widać dzieci mają inne preferencje.....albo dzieje się tak bo zabawek brak ....?

Najbardziej jednak maluchy lubią ruch a że same nie do końca posiadły swobodną umiejętność poruszania się wykorzystują do tego ... co się da....



No i tak maluchy poznają świat.
Są na początku fajnego etapu bo interesuje ich wszystko , szczególnie to czego nie wolno a słowa "nie wolno" jeszcze nie rozumieją tudzież może to kwestia charakteru i krnąbrności bo polecenia nie wykonują .

10 lip 2011

Chrzest trojaczków.......



26 czerwca o godz .11.00 trojaczki przystąpiły do pierwszego sakramentu
SAKRAMENTU CHRZTU

Przygotowania do tego wydarzenia trwały dość długo.
Pierwszą przeszkodą jaką napotkaliśmy było zebranie wszystkich Rodziców Chrzestnych w jednym terminie.
Kolejną był brak odpowiedniego lokalu w tym terminie.
A na samym końcu zetknęliśmy się z bardzo nieżyciowym księdzem, który zamiast pomóc - utrudniał wszelkie ustalenia i formalności.
I kiedy wszystko udało się zapiać na ostatni guzik - zaproszenia zostały wysłane.


Przygotowałam też dla Gości pamiątkowe zdjęcia Dzieci.


A na stołach nie mogło zabraknąć winietek z personalizacją .


W kościele dzieci ze spokojem przyjęły wszystkie czynności towarzyszące tej uroczystości.

Znak Krzyża

Franciszek Tomasz


Zofia Katarzyna

Wiktor Tomasz

Po księdzu rodzice....

Polanie głów wodą

Franek asekuracyjnie trzymał się naszyjnika

Zosia za rękę złapała księdza

i choć Wiktorek minę miał nie tęgą , to nie płakał ..........

Na koniec przyjęcie szaty

Kilkanaście minut samej ceremonii, bez mszy św. Dzieciaki nie zdążyły się znudzić , a już wyjeżdżaliśmy z kościoła

A że do lokalu mieliśmy blisko krótki spacerek i na miejscu.

W lokalu pozostało Dzieciom przyjąć życzenia i prezenty ( za które bardzo dziękujemy )




Potem zrzucenie marynarek

I instalacja w swoich fotelach

Jednym słowem pełen spokój.


Zjedliśmy pyszny obiadek , dzieciaki swój również , po czym poszły spać na dobre 2 godziny.
Byłam zdumiona, bo w domu mają drzemki ok 45 min a tu taka niespodzianka.
Mogliśmy spokojnie zająć się gośćmi i choć chwilę z każdym porozmawiać.

Kiedy wstały zajął się nimi fotograf i pstryknął parę fotek z rodzicami Chrzestnymi.

Rodzice Chrzestni Frania

Ciocia Sylwia i Wujek Tomek

Rodzice Chrzestni Zosi

Ciocia Krzysia i Wujek Tomek

Rodzice Chrzestni Wiktorka

Ciocia Agata i Wujek Paweł

a na koniec z Rodzicami

Po sesji nastąpiło totalne rozluźnienie i zmiana garderoby.
dzieciaki zeszły do parteru i wtedy dopiero się działo.